Wizerunek współczesnej prawniczki
Wizerunek współczesnej prawniczki
Czy wypada prawnikowi jechać na rowerze do sądu, a hulajnogą na spotkanie biznesowe? Czy jest miejsce na luz i niesztampowe podejście do życia w zawodzie prawnika? Ta profesja kojarzy się bardziej z kimś poważnym, sztywnym, bez poczucia humoru. Prawnik powinien być wzorem cnót wszelakich, wyrażać się z rozwagą oraz „prezentować postawę refleksyjną i etyczną, dążyć do urzeczywistniania sprawiedliwości materialnej przy zachowywaniu wymogów formalnych.” Jest nawet taki prawniczy żarcik, że prawnik nie może być sobą, bo ogranicza go etyka i kodeks karny. ?
Młody adept prawa rozpoczynając pierwsze praktyki w kancelarii prawnej powinien mieć już 10 lat doświadczenia zawodowego na podobnym stanowisku, znać biegle 3 języki obce, których znajomość potwierdzi odpowiednim certyfikatem: ILEC, TOLES, FCE, CAE, CELI, DELF, DALF, *CWEL (*ten zmyśliłam), za sobą kilkumiesięczny staż w organizacji międzynarodowej, takiej jak będącej sui generis Unii Europejskiej. Najlepiej w Brukseli, ewentualnie w grę wchodzą jeszcze Strasbourg, albo Haga, ale te miasta są mniej punktowane w wyścigu po miejsce na praktykach. Równie wesoło jest z wynagrodzeniem młodych prawników czy aplikantów. Praktyki najczęściej są TAAAA-DAAAM - bezpłatne! Gdy masz szczęście, albo ładne oczy, to dostaniesz parę stówek, ale praca w zamian za wdzięczność i uścisk dłoni mecenasa też jest w porządku. Wiadomo, że pracować będziesz powyżej 8h, na własnym sprzęcie, ale nie proś o ewentualną zapłatę za nadgodziny, to niegrzeczne i nie licuje z powagą zawodu. I po prostu nie wypada.
Jestem mamą, jestem przedsiębiorcą, jestem prawnikiem. W POLSCE. Prowadzę swoją firmę i budując swój personal brand (czytamy: peersonal braand), markę osobistą, próbuję nie stracić własnej tożsamości. Przepisy nie zapewniają wsparcia przedsiębiorczym matkom, a państwo i prawo nie gwarantuje ich równego traktowania. Nadal musimy tłumaczyć się ZUS-owi, czemu płacimy wyższe składki i znosić częstsze kontrole. Społeczeństwo żyje w schemacie przeciwnym zatrudnianiu matek/młodych matek widocznym choćby na rozmowach rekrutacyjnych. Wiecie, że młodym kobietom, ubiegającym się o nowe stanowisko NAGMINNIE zadaje się - niezgodnie z prawem - pytanie o plany prokreacyjne? O to kiedy planuje pierwsze/drugie/piąte dziecko. A jakie to ryzyko zatrudnić młodą mamę: będzie brać zwolnienia, będzie przychodzić niewyspana, będzie wychodzić wcześniej, żeby odebrać dziecko z przedszkola. Będzie się ciągle martwić, myśleć o ząbkowaniu, katarku i kolejnej wizycie u lekarza. I o tym, że moje dziecko jest tak śliczne, że mogłoby reklamować kinderki. O tym najczęściej. Żadnemu z HR-owców czy rekruterów nie przyjdzie do głowy, żeby to samo pytanie zadać mężczyźnie, ot w imię zasady równości i sprawiedliwości.
Macierzyństwo nie jest dla mnie osiągnięciem życia, to chyba jeszcze przede mną, ale jego główną rolą. Prawo to mały procent mojej codzienności, zdecydowanie więcej czasu spędzam w kuchni. Chciałam mieć syna, bo bałam się, że dziewczynka będzie miała za ciężko. Że będzie musiała wszystkim udowadniać, że jest warta tyle, co dwóch chłopców, że jest równie zdolna, silna, zaradna. Dziś nie wyobrażam sobie dnia bez jej „siema, laska!,” gdy odbieram ją z przedszkola, bez jej kultowych już tekstów takich jak: „moja mama (z zawodu) jest PIERNIKIEM,” „czy miliard to więcej niż milion? -Tak. – Boże, jestem geniuszem!” „czy można mieć dwóch mężów? – Nie, to jest bigamia. -A trzech?” "Pluton to nie planeta, nie wiesz o tym?"
Nie chciałabym, żeby moja córka żyła w świecie, w którym nadal bardziej będzie cenić się wygląd, niż inteligencję. Albo, żeby kiedykolwiek usłyszała od znanego mecenasa, że „nie interesuje go czy coś umie, czy coś wie, chciałby ją tylko zmniejszyć, postawić na biurku i zmieniać kolorowe bluzeczki, bo wygląda jak laleczka,” tak, jak usłyszałam to ja. Pierwszego dnia praktyk. I, o zgrozo, byłam na tyle wystraszona, niedowartościowana, bo z prowincji, że nie dość, że tego nie skomentowałam, to jeszcze zostałam tam przez kilka miesięcy. Teraz mam uczulenie na takie zachowania, zwłaszcza ze strony samców alfa. Gdy tylko któryś próbuje mnie ustawić, równam go z ziemią.
Kiedyś poczucie winy było moim drugim imieniem. Dla jednych za mądra, dla innych za głupia, za ładna, za brzydka, za gruba, za chuda, zbyt pracowita, zbyt leniwa, zbyt głośna, zbyt cicha. Wydawało mi się, że robię za mało, a inni to już: skończyli studia w terminie, albo przebiegli maraton, a ja tylko połówkę. I to powyżej dwóch godzin. Bez przerwy bałam się i boję nadal, że z czymś nie zdążę, że na coś zabraknie mi czasu, a mam jeszcze tyle planów.. Dziś już wiem, że jestem wystarczająca, wszystkie jesteśmy. Świat, społeczeństwo, a może my same stawiamy sobie niemożliwe do zrealizowania oczekiwania. Absolutnie się nie żalę, narzekanie nie leży w mojej naturze, po prostu ciężko pogodzić wszystkie te życiowe role: matki, prawnika, pracownika. America Ferrera w filmie Barbie wygłosiła monolog roku: „bycie kobietą jest dosłownie niemożliwe(..) Musimy być wyjątkowe, ale wszystko zawsze robimy źle. Musisz być szczupła, ale nie za chuda. I nigdy nie możesz powiedzieć, że chcesz być szczupła - musisz powiedzieć, że chcesz być zdrowa, ale masz też być szczupła. Musisz mieć pieniądze, ale nie możesz o nie prosić, bo to bezczelne. Powinnaś kochać bycie matką, ale nie mów cały czas o swoich dzieciach. Masz być ładna dla mężczyzn, ale nie na tyle, żeby ich kusić, albo zagrażać innym kobietom, bo przecież trzeba być solidarną ze swoimi siostrami. Nigdy nie możesz się starzeć, nie możesz być niegrzeczna, nie możesz się popisywać, nie możesz być samolubna, nie możesz upadać, nie możesz zawodzić, okazywać strachu czy wychodzić przed szereg. To wszystko jest zbyt trudne i zbyt sprzeczne ze sobą. Nikt nie daje ci medalu i nikt nie dziękuje. I faktycznie okazuje się, że nie dość, że robisz wszystko źle, to jeszcze wszystko jest twoją winą.”
Ludzie nie doceniają pracujących mam, nazywa się je karierowiczkami, kobietami zaniedbującymi dzieci w imię pracy i pieniędzy. Czasami te pracujące mamy dźwigają na plecach cały świat. Rodzina, praca, kariera, nauka, biznes, dom, przyjaciele i ich problemy. A co jeśli ktoś ma do tego wszystkiego trudniejszy okres w życiu? Zawsze uważałam, że miłość i żałobę nosi się w sercu. Nie są na pokaz i nie trzeba ich prezentować światu zewnętrznemu. 15 miesięcy temu, nagle, zmarła jedna z najbliższych mi osób w życiu. Była nietuzinkowa, ekstrawagancka, często ubrana monotematycznie na jeden kolor (włącznie z butami i kapeluszem). To Ona o 5-tej nad ranem tańczyła do Metallici na moim weselu. To Ona przez całe życie przysyłała mi w wielkich, zagranicznych paczkach piękne ubrania ze wszystkich stron świata. Gdy dowiedziała się, że ich nie noszę była wściekła, myślała, że mi się nie podobają. Wtedy moja Mama wytłumaczyła jej, że nie chcę, żeby kuzynkom i koleżankom było przykro, więc zaczęła przysyłać wszystko w kilku egzemplarzach, w różnych rozmiarach. To Ona tłumaczyła mi, że na nic w życiu nie ma stuprocentowej gwarancji, była pierwowzorem mojego dążenia do niezależności, a więc i do wolności. Z jej odejściem do dziś nie potrafię się pogodzić. Przez pierwszych kilka miesięcy działałam na autopilocie, rzuciłam się w wir pracy, było mi to potrzebne. Zatrzymałam się, gdy w sierpniu z przepracowania trafiłam na SOR. To dla Niej maluję paznokcie na czerwono i dla Niej wróciłam do śpiewania. Może mnie usłyszy.
Dla wszystkich pracujących mam, jesteście niesamowite. ?